Przepis znalazłam u Agaty i na jego widok nie mogłam się doczekać niedzielnego śniadania. Nigdy wcześniej nie robiłam dania o nazwie fritata, wcześniej to nazywało się jajecznica i wyglądało podobnie. Tym razem postanowiłam się dokształcić i dowiedzieć się co to właściwie jest.
Tak więc frittata jest rodzajem jajecznicy ale z licznymi dodatkami, najczęściej warzywnymi. Pochodzi z Włoch i była przed omletem. Frittatę należy smażyć lub piec dodając do niej warzywa i inne dodatki. Najlepiej jest ją podawać w temperaturze pokojowej. Od omletu różni się tym, że w omlecie warzywa podaje się na wierzchu lub się nim je zawija a w frittacie zapieka się je w środku. Tyle w ramach wstępy a teraz zapraszam na pyszne i syte śniadanko
Składniki:
* 4 jajka
* szklanka mleka
* ziemniaki pozostałe z wczorajszego obiadu
* 3 parówki
* 4 kostki mrożonego szpinaku
* 1 cebula
* można dodać dowolne składniki, które akurat mamy w lodówce
* sól i zioła prowansalskie
Jajka dokładnie wymieszać z mlekiem, przyprawić solą i ziołami. Cebulkę pokroić w drobną kostkę i obsmażyć na patelni. Dodać szpinak i smażyć oba składniki kilka minut. Następnie dodajemy ziemniaczki, parówki pokrojone w kawałeczki i zalewamy wszystko masą jajeczną. Smażymy kilka minut aż masa stężeje. Przewracamy za pomocą dużego talerza, z którego następnie danie zsuwamy spowrotem na patelnię i smażymy z drugiej strony aż się zarumieni.
Podobno świetnie smakuje na drugi dzień więc jest idealnym daniem do pracy.
frittaty nigdy nie robiłam (z reguły widziałam przepisy które kazały mi patelnię wkładać na koniec do piekarnika).
OdpowiedzUsuńa tu tak pięknie się prezentuje, ja pewnie przy przewracaniu wszystko bym zepsuła;)
Ja tez się obawiałam przewracania, na szczęście miałam ogromny talerz i udało mi się jakoś nie uszkodzić "konstrukcji". Polecam to danie bo można się nim najeść a nie wymaga zbyt dużego nakładu pracy.
OdpowiedzUsuńIdealne danie dla największego parówkowego łasucha - mojego męża :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
smakowite jedzonko:)
OdpowiedzUsuńIza, bardzo mi sie podoba Twój blog. Umówimy sie kiedys na robienie kibinów. Pozdrawiamy Ania M. z rodzinką
OdpowiedzUsuńAniu koniecznie musimy się umówić bo ja raz tylko widziałam jak robiłaś i sama nawet nie chcę próbować do nich startować. A że są smaczne to chętnie bym się nauczyła.
OdpowiedzUsuń