Zastanawiałam się jak określić kuchnię turecką. Niestety (a może stety) nie da się jej określić jednym słowem. Jest różnorodna. Dla mnie najbardziej podoba się to, że bazą do większości tureckich posiłków są warzywa. Podaje się je w postaci surówek, przekąsek, w gulaszach, duszone, faszerowane, pieczone, grillowane i we wszystkich innych postaciach.
Uwielbiam tureckie burki pod każda postacią. Niestety nie mam dostępu do ciasta, z którego powstają burki, więc wykorzystuje wszystkich, który jeżdżą do Turcji. Może kiedyś sama nauczę się robić takie ciasto.
Desery tureckie są jedynymi potrawami, których się nie da jeść w dużych ilościach. Przynajmniej ja nie mogę zjeść bo są baaardzo słodkie. Strasznie słodkie i przesłodkie. Na szczęście ilość dostępnych owoców i ich jakość zastępuje mi wszystkie desery.
Mówiąc szczerze, owoce, które są dostępne u nas w sklepach nie mają nic wspólnego z prawdziwymi owocami. Mówię tu przede wszystkim o pomarańczach, mandarynkach, arbuzach, granatach i wszystkich innych, które są uprawiane w Turcji.
Tak więc turecką potrawą najczęściej pojawiającą się na naszym stole są burki. Udało mi się zrobić je w sposób klasyczny jak i metodami wymyślanymi przeze mnie lub podpatrzonymi w kuchni mojej siostry. Jako farszu używam wszystkiego co mam w lodówce. Było mięsko, były warzywa, parówki, ser żółty, ser biały, ser kozi a nawet jabłka czy pigwa. Burki polecam wszystkim, zarówno dużym jak i maluchom. Mój synek, który nie lubi sera a wręcz ma serowstręt, mówi że jest to pizza bez sera i zjada podwójne porcje :)
Klasyczny börek (jedynie kształt nadałam własny)
Burki-cygara smażony w wysokim oleju:
A dziś na śniadanko jedliśmy Burki z parówką:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz