sobota, 6 września 2014

Pieróg tatarski (pierekaczewnik) we własnej osobie

Dziś nie będzie przepisu tylko zdjęcie. Dlaczego? Bo obiecałam że przepisu nie zdradzę. Jest to rodzinna receptura, która poprzez wieloletnie przygotowania dania została już doprowadzona do perfekcji. Jeśli ktoś się uprze to znajdzie przepis ale czy będzie idealny? :)
Forma w której piekę jest żeliwna, celowo nie używam papieru żeby uzyskać pięknie zapieczony i chrupiący spód.

Sam przepis na ciasto nie jest skomplikowany. Robi się je jak ciasto na pierogi czy makaron. Można dodać trochę tłuszczu, mleko zamiast wody. Sekret tkwi w długim wyrabianiu ciasta i jego rozciąganiu. Wyobraźcie sobie że aby przygotować placek wałka używa się tylko na samym początku. Później jest to już rozciąganie w rękach. Największa trudność polega na tym aby nie zrobić dziur a ciasto powinno być tak cienkie aby widać było wzór słojów na desce (stole) na którym leży (ewentualnie można było przeczytać gazetę podłożoną pod ciasto). Trudna to sztuka ale praktyka czyni mistrza.

Farsz? Otóż ja nie lubię psuć doskonałego więc u mnie jest zawsze mięso, cebula, sól i pieprz. Nie dodaję przypraw, mieszanek czy ziół, bo po co?

Jak już znacie sekret tatarskiego pieroga można brać się do roboty. Powodzenia :)







1 komentarz:

  1. Moja rodzina od strony dziadka ma tatarskie korzenie i od czasu do czasu babcia z dziadkiem zapraszają nas na takiego właśnie pieroga. Właściwie jeśli chodzi o składniki to są proste, ale dają przepyszne danie w efekcie. Cała rodzina uwielbia takie spotkania u dziadków na obiedzie. :)

    OdpowiedzUsuń