niedziela, 9 stycznia 2011

Frittata z parówką i ziemniakami

Przepis znalazłam u Agaty i na jego widok nie mogłam się doczekać niedzielnego śniadania. Nigdy wcześniej nie robiłam dania o nazwie fritata, wcześniej to nazywało się jajecznica i wyglądało podobnie. Tym razem postanowiłam się dokształcić i dowiedzieć się co to właściwie jest.
Tak więc frittata jest rodzajem jajecznicy ale z licznymi dodatkami, najczęściej warzywnymi. Pochodzi z Włoch i była przed omletem. Frittatę należy smażyć lub piec dodając do niej warzywa i inne dodatki. Najlepiej jest ją podawać w temperaturze pokojowej. Od omletu różni się tym, że w omlecie warzywa podaje się na wierzchu lub się nim je zawija a w frittacie zapieka się je w środku. Tyle w ramach wstępy a teraz zapraszam na pyszne i syte śniadanko



Składniki:
* 4 jajka
* szklanka mleka
* ziemniaki pozostałe z wczorajszego obiadu
* 3 parówki
* 4 kostki mrożonego szpinaku
* 1 cebula
* można dodać dowolne składniki, które akurat mamy w lodówce
* sól i zioła prowansalskie

Jajka dokładnie wymieszać z mlekiem, przyprawić solą i ziołami. Cebulkę pokroić w drobną kostkę i obsmażyć na patelni. Dodać szpinak i smażyć oba składniki kilka minut. Następnie dodajemy ziemniaczki, parówki pokrojone w kawałeczki i zalewamy wszystko masą jajeczną. Smażymy kilka minut aż masa stężeje. Przewracamy za pomocą dużego talerza, z którego następnie danie zsuwamy spowrotem na patelnię i smażymy z drugiej strony aż się zarumieni.
Podobno świetnie smakuje na drugi dzień więc jest idealnym daniem do pracy.


6 komentarzy:

  1. frittaty nigdy nie robiłam (z reguły widziałam przepisy które kazały mi patelnię wkładać na koniec do piekarnika).
    a tu tak pięknie się prezentuje, ja pewnie przy przewracaniu wszystko bym zepsuła;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez się obawiałam przewracania, na szczęście miałam ogromny talerz i udało mi się jakoś nie uszkodzić "konstrukcji". Polecam to danie bo można się nim najeść a nie wymaga zbyt dużego nakładu pracy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealne danie dla największego parówkowego łasucha - mojego męża :)
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Iza, bardzo mi sie podoba Twój blog. Umówimy sie kiedys na robienie kibinów. Pozdrawiamy Ania M. z rodzinką

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu koniecznie musimy się umówić bo ja raz tylko widziałam jak robiłaś i sama nawet nie chcę próbować do nich startować. A że są smaczne to chętnie bym się nauczyła.

    OdpowiedzUsuń