czwartek, 10 lutego 2011

Rekin - dla ludzi o mocnych nerwach

Nigdy nie sadziłam, że będę miała okazję spróbować rekina. Pierwszy raz się z nim spotkałam na wakacjach we Włoszech. Wybraliśmy się na wycieczkę, już nawet nie pamiętam gdzie i postanowiliśmy zjeść obiad w nadmorskiej restauracji. Była ona wydrążona w skale a przy samym wejściu stała ogromna lodówka z ułożonymi rybami. Na samym środku leżał niewielki rekin z otwartą paszczą. Wtedy jeszcze nie byłam na tyle odważna, zresztą z tego co pamiętam nikt się nie zdecydował na to danie.
Po wielu latach (oj wielu wielu) na rekina trafiłam w sklepowej zamrażarce. Nie mogłam się oprzeć wezwaniu i kupiłam niewielki kawałek steka z rekina. Był to plaster z części ogonowej. Niewielu miałam chętnych na ta potrawę w domu więc oczywiście kupiłam też bardziej pospolitą rybę :)
Nie jestem jeszcze doświadczonym kucharzem i większość przepisów znajduje w internecie i moich starych książkach. Tym razem miałam ogromny problem bo nigdzie nie mogłam znaleźć przepisów na rekina. (Ciekawe czemu :-) ). Dowiedziałam się, że rekin ma dużo białka i że często wychodzi z niego jajecznica zamiast klasycznej porcji ryby. Trudno, postanowiłam zaryzykować i upiec to moje wyzwanie. Hmmm na talerzu prezentował się dosyć dobrze. W smaku... hmmm... jestem zdania, że wszystkiego trzeba w życiu spróbować.



Składniki:
* stek z rekina
* sok z połowy cytryny
* przyprawa do ryb (lub klasycznie sól morska i pieprz świeżo mielony)
* cebula
* 2 łyżki oliwy

Rybę należy rozmrozić, umyć i osuszyć. Cebulkę kroimy w piórka. Przyprawiamy naszego rekina przyprawami (ewentualnie solą i pieprzem), można dodać tez miętę. skrapiamy sokiem z cytryny i oliwą na wierz układamy cebulkę i dodatkowo ją solimy. Układamy nasze danie papierze do pieczenia i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy około 25-30 minut w temperaturze 180 stopni, pilnując aby cebula się nie przypaliła.

Nie jestem pewna czy kiedykolwiek jeszcze skusze się na rekina. Nie był zły, ale samo to doświadczenie było dość przerażające...


6 komentarzy:

  1. Ja bym sprobowala. W koncu do odwaznych swiat nalezy ;) Natomiast po obejrzeniu programu Gordona Ramsaya "Shark Bait" raczej nie zdecydowalabym sie skosztowac zupy z rekinia pletwa. Ale to juz zupelnie inna historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój brat bardzo lubi mięso rekina. Ponoć jest smakowite. Ja nigdy nie jadłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. moja mama mieszkala kiedys na islandii. tam sie je splesniale mieso rekina jako przysmak narodowy, gnije to dluzszy czas w ziemi i sobie smierdzi poki smakosz to nie wykopie i nie zje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego a fuj ?! Ja prubowalam i mi posmakowal rekin, niezabardzo wiem jaka to byla czesc ciala ale byla pyszna.;)

    OdpowiedzUsuń
  5. jem to co złowie a że ostatnio trafił się rekin ;)to było emocji co niemiara i oczywiscie jedzenia rownież, "zwierz"miał prawie 4 kg wiec i zupe była (płetwy obowiazkowo do zupy)-rewelacja bardzo intensywna w w smaku a płetwy dają efekt "kleistości"-coś w stylu gotowanych golonek na galarete, pieczony w sosie pomidorowym -wysmienite delikatne snieznobiale mieso ktore wymaga krotkie obrobki, jedyna moja wskazowka to taka zeby zwracac uwage na skore rekina powinna byc usunieta całkowicie przed jakąkolwiek obrobka. a ryba sama w w sobie doskonala,delikatna zero ości tylko chrzestny kregosłup-POLECAM!!!!

    OdpowiedzUsuń